Problem polega na tym, że cechą wspólną dla slalomu i jazdy miejskiej są głownie modele rolek na których uprawia się te dwie dyscypliny (i to też nie do końca, bo o ile np. na Twisterach można robić jedno i drugie, o tyle np. Fusiony już lepiej nadają się na miasto niż do slalomu). Ale poza tym są to zupełnie rozbieżne dyscypliny, jeśli chodzi o nawierzchnię (zazwyczaj idealnie gładka do slalomu a dowolna na mieście), stosowane techniki (skomplikowane kombinacje manewrów w slalomie przy dużej precyzji a w miejskiej manewry są dostosowane do możliwości nawierzchni, zupełnie inna koncepcja: manewry wynikają z "praktycznego" podejścia, stąd skoki czy schody) wreszcie jeśli chodzi o sprzęt, to znaczy - poziom "opancerzenia". Generalnie z moich obserwacji wynika że slalomiści raczej nie lubią ograniczać swoich ruchów, poza tym nie muszą obawiać się typowych dla jazdy miejskiej zagrożeń (czynniki zewnętrzne) a upadki są mniej bolesne (bo jednak ostatecznie ewolucje może i wykonuje się szybko, ale mało kto rozpędza się do jakichś kosmicznych prędkości). Po prostu zahaczając czasem o plastikowy kubek trudniej zrobić sobie krzywdę (chociaż jest to możliwe) niż wpadając w dziurę w nawierzchni, której z powodu słabego oświetlenia nie udało się dojrzeć.Kszycholas pisze:(...) Co do warsztatów to super było by połączyć urban i slalom. Sporo ludzi by pewnie chciało sobie coś poćwiczyć z innej "beczki" chociażby z chęci sprawdzenia i doświadczenia czegoś nowego. Osobiście uważam, że jazda na kubkach uczy obycia, oswojenia się z rolką, co może się przydać w jeździe miejskiej. Ale to oczywiście sprawa indywidualna. Na pewno na zdrowie wyjdzie chęć zerwania ograniczeń związanych z preferowanym sposobem jazdy na rolkach.
Jak to mówią w życiu trzeba spróbować wszystkiego (w granicach rozsądku oczywiście).
Czyli - w slalomie człowiek oswoi się z rolką, tak jak napisałeś, ale gdy założy ochraniacze to nagle się okaże że niektóre rzeczy trzeba znowu przećwiczyć, a inne mogą się w ogóle okazać niemożliwe do wykonania. Albo stwierdzi że jest tak "oswojony" z rolką że wyjedzie na miasto po raz pierwszy, zrobi sobie krzywdę i pierwsza jazda miejska będzie zarazem ostatnią. Jeżeli zdarzają się uderzenia, które nawet przy średnich prędkościach potrafią rozerwać ochraniacz na pół czy też pęknięcie kasku, to nietrudno wyobrazić sobie co by się wydarzyło bez tego.